środa, 2 lipca 2014

Przedstawiam Wam babkę...

…z dodatkiem ajerkoniaku! Mniam! Oczywiście nie zajadałam się nią tyle ile bym chciała, bo mimo dość długiego procesu pieczenia nie jestem w stanie określić jak wiele bądź niewiele alkoholu w niej pozostało.


Szczerze powiedziawszy był to mój babkowy debiut. Zazwyczaj piekłam zwykłe ciasta, głównie marchewkowe. Obawiałam się, że mi nie wyjdzie, ale okazało się, że przepis jest na tyle udany, że wyszła doskonale! Może trochę za bardzo wyrosła… nie wiem czy za dużo proszku do pieczenia czy może za mała foremka, ale przy kolejnym pieczeniu to sprawdzę :) Poniżej składniki na babkę:
5 jajek, 250g cukru pudru, 2op. cukru waniliowego, 1/4l oleju, 1/4l ajerkoniaku, 125g mąki, 125g mąki ziemniaczanej i jedno op. proszku do pieczenia. Składniki wymieszałam na puszystą masę i piekłam babkę w 175 stopniach około godziny :)


Z przykrością stwierdzam, że nie udało mi się sfotografować efektu końcowego, po pierwsze dlatego, że pierwszy kawałek znikną zaraz po wyjęciu babki z piekarnika (i już nie było efektu "wow" ;)), a po drugie, ponieważ Synek był głodny, a wszyscy dobrze wiemy, że jest on moim priorytetem ;)
Zapraszam do pieczenia i życzę smacznego! :)

niedziela, 29 czerwca 2014

Czas na koktail!

Lato już pełną parą (wprawdzie od kilku dni kalendarzowych) w sklepach i na stoiskach roi się od kolorów. Owoce i warzywa to teraz najlepszy pomysł na śniadanie, obiad i kolację. Bałam się, czy może Synek będzie miał uczulenie na truskawki, trzeba było to sprawdzić! Postanowiłam zmiksować je z mlekiem kokosowym i bananem. Jak zwykle całość udekorowałam porwanymi listkami mięty ;)


Całe szczęście raczej Synek nie dostał reakcji, ale mimo to staram się z truskawkami uważać, ponoć są najbardziej alergenne. Chciałam Wam serdecznie polecić używanie mleka kokosowego do wszelkich mieszanek owocowych zamiast zwykłego. Nadaje ono przyjemny smak i dzięki temu koktail jest jeszcze bardziej syty!


Niedługo podzielę się swoim kolejnym kuchennym dziełem ze składnikiem, który nie przystoi matce karmiącej ;)

środa, 25 czerwca 2014

Spacerki

Bycie mamą jest naprawdę czasochłonne, szczególnie taką karmiącą piersią :) Zazwyczaj jak mam chwilkę wolnego czasu to biegnę się umyć/zrobić coś do jedzenia/wstawić pranie itp. Dużo też chodzę na spacery z Synkiem, więc jak uda mi się go ululać i jakimś cudem jestem ubrana w coś "wyjściowego" to pakuję Malucha do wózka i zwiedzamy świat od godziny nawet do trzech, jeśli uda mu się tyle pospać ;) Nie zapominam o nakryciu głowy!


Jeśli chodzimy na spacery we 3 to zazwyczaj do lasu. Otoczeni jesteśmy pięknymi lasami, które są pełne jagód! Jeszcze takiego ich skupiska nigdy nie widziałam, a tymbardziej w publicznym lesie. 


Dodam jeszcze, że jagody są na krzaczkach i nie ma tłumów ludzi, którzy je zbierają bądź samych pustych krzewów. Postanowiłam pochwalić się kilkoma zdjęciami z naszego urokliwego spaceru :)


Na drodze stanął nam "straszny potwór" ;)


Uwielbiam ten las. W upały najlepsze jest to, że jest w nim chłodniej niż w parkach czy też w domu i można trochę odetchnąć :) I jak pięknie prezentuje się dumny Tatuś prowadzący wózek na tym tle! ;)


poniedziałek, 26 maja 2014

Mój pierwszy Dzień Matki!

I stało się, 15.05.14 o 10:17 zostałam mamą :)) Mimo, że poród był ciężki, męczący i jak na mój gust długi (11,5h!) bardzo się cieszę, że miał miejsce, nawet taki za długi, ciężki i męczący ;) Synek urodził się zdrowy, do tej pory oboje mamy się dobrze i poznajemy się na codzień. Moja druga połówka wykazała się ogromną siłą pomagając mi przez cały nocny poród jak i do tej pory w poznawaniu się z Synkiem, dziękuję!!!
Jako świeżo upieczona, karmiąca piersią mama zderzyłam się z nowym problemem… odżywianie się w połogu i na czas karmienia… tyle w internecie można wyczytać o alergiach, kolkach, bólach brzuszka, nieprzespanych nocach… strach cokolwiek zjeść! Szczególnie, że ja to lubię dobrze zjeść (nie koniecznie zdrowo ;)). Wciąż poszukuję ciekawych, smacznych, a jednak zdrowych dla mnie i Synka propozycji obiadowych. Z pewnością nie mogę używać cebuli i czosnku (a były to moje ulubione dodatki do wszelkich mięs i dań). Jeśli macie jakieś smaczne propozycje to bardzo o nie proszę.


O ile Synek mi pozwoli będę się dzieliła z Wami kolejnymi kuchennymi podbojami matki karmiącej ;) Dzisiaj propozycja deseru, dla wszystkich! Ciasteczka owsiano-bananowe bez mąki :) Wystarczy banan, ok. szklanki płatków owsianych, bakalie dla smaku (ja użyłam siekanych migdałów), wiórki kokosowe, łyżka masła, 2 łyżki miodu, jajko, cynamon. Jajko rozbełtujemy, banana zgniatamy widelcem i wszystkie składniki łączymy ze sobą, następnie pieczemy na papierze do pieczenia ok 10 minut w 200 stopniach, tadaaaa :) Robię je po raz pierwszy i niestety lekko przypiekły mi się na brzegach, więc nie pochwalę się zdjęciami końcowymi, ale smak bardzo bardzo mi odpowiada! Takie wilgotne, smaczne i zdrowe ciasteczka :) Można nawet pominąć jajko w przepisie jeśli ktoś nie może stosować. Naprawdę szybko się je robi i jeść można praktycznie od razu, smacznego! :))

środa, 14 maja 2014

Odświeżająca tarta z owocami

Zgodnie z obietnicą, aczkolwiek z lekkim poślizgiem (błagam, wybaczcie ciężarówce!) pochwalę się dzisiaj kolejnym kuchennym wyczynem, a mianowicie tartą na słodko!
Ostatnio mam nieopisaną ochotę na ciasta/ciasteczka z jakimś kremem (ile bym dała za karpatkę…), więc postanowiłam się uszczęśliwić! Zaopatrzyłam się w świeże borówki amerykańskie, truskawki i przystąpiłam do dzieła.


Najpierw ugniotłam kruche ciasto (szklanka mąki, trochę cukru, 120g masła, kropla wody) i wstawiłam je zawinięte w folię do zamrażalinika na ok 30minut.


W tym czasie roztopiłam 1,5 tabliczki białej czekolady i dodałam do niej opakowanie serka mascarpone. Do czekolady dałam odrobię mleka, tylko po to aby się nie przypaliło. Można ją także rozpuszczać w kąpieli wodnej, przyznam szczerze, że akurat mi się nie chciało ;)


Aby ciasto nie było mdłe, a przyjemnie odświeżające dodałam do kremu porwane, świeże listki mięty i skórkę z limonki. Myślę, że następnym razem dodam też trochę soku z limonki dla jeszcze ciekawszego smaku :)


Kruchy spód się podpiekł w 180 stopniach, przez około 20 minut (najlepiej nakłóć ciasto widelcem w kilku miejscach przed wstawieniem do piekarnika). Po ostygnięciu przystąpiłam do dekoracji, a później degustacji i wylizywania kremu z  garnuszka ;)


Tarta gotowa! Mimo, że od wielu dni pogoda za oknem nie jest zachęcająca, to taka tarta od razu stawia na nogi kolorami, smakiem i świeżością :) Czasem zastanawiam się nad innymi przepisami na spód do takiego ciasta, ktoś może chciałby się podzielić? Mam na myśli ciasto kruche, ale jednocześnie odrobinę biszkoptowe… ciężko mi to wyjaśnić, tak czy siak chętnie skorzystam z Waszych rad i przepisów! :)

poniedziałek, 12 maja 2014

Nowe butki i przepiękny cypel

Jako ciężarówka, musiałam zadbać o dobre ogumienie, które podtrzyma cały mój ciężar na różnych wybojach ;) Zdecydowałam się na buty sportowe i zaglądałam dzielnie na działy dla biegaczy (a nóż widelec po połogu zdecyduję się na tę formę aktywności? ;)).


Brzuch utrudnia mi cieszenie się z zakupów i procesu mierzenia, szczególnie butów, więc była to trochę droga przez mękę. Wypadałoby dodać, że mam wymagające stopy, w dość dużym rozmiarze i nienawidzę jak cokolwiek mnie ciśnie! To że się "rozejdą" nigdy za bardzo mnie nie interesowało, bo nie ma butów które przeżyłyby na mojej stopie ten proces… gdy już raz mnie obetrą to prawdopodobnie ich nie założę, tym samym nie rozejdę do właściwego ułożenia ;)


Całe szczęście miałam pomocnika (dziękuję mojej drugiej połówce! :)) i po kilku wyprawach do sklepów namierzyłam buty, które mi się nie dość że podobają, to jeszcze są bardzo wygodne i z pewnością umilą długie spacery z wózkiem po dowolnych terenach. Niestety nie było nowej pary w moim rozmiarze i dopiero przy kolejnej wyprawie do CH stałam się posiadaczką (przepięknie dziękuję za taki przydatny prezent! <3 ) Nike Free 5.0 :)


Kolor wybrałam nieprzeciętny, z początku nie byłam do niego przekonana, ale coraz bardziej go lubię. Najważniejsze jak przyjemnie się chodzi w tych butach, są stabilne i nie będzie łatwo o wywrotkę ;)
Mam nadzieję, że podoba Wam się miejsce, do którego często spaceruję. Warto dodać, że siedząc na tej ławeczce na cyplu można rozkoszować się głosem rozśpiewanych ptaków i cieniem rzucanym przez pobliskie drzewa :)


Jaka szkoda, że od kilku dni pogoda tu kompletnie nie dopisuje… :) Jutro zapraszam na post na słodko!

sobota, 10 maja 2014

Zakupy w dm

Przepraszam, że nie dotrzymałam obietnicy i na czas nie dodałam postu o kosmetykach z dm, ale niestety musiałam się zgłosić na rutynowe badania do szpitala ;) Jestem już w domu, wszystko jest ok, więc oto i moje nabytki z drogerii dm:


Dużo słyszałam o produktach Balea i postanowiłam wypróbować szampon i maskę do włosów (buszując w dm dostałam zawrotów głowy od ilości rzeczy do wyboru tej firmy i po 1h zwiedzania zdecydowałam się na minimum ;)). Jestem już po 2 użyciach i zdecydowanie na plus jest zapach, przepiękny! Co do właściwości to nie mam zbyt wymagających włosów, więc nie wiem czy rzeczywiście nadaje połysku tym matowym, ale maska świetnie nawilża i pozostawia włosy mięciutkie i bardzo długo pachną.
Zmywacz do paznokci ebelin skradł moje serce. Dawno nie miałam tak skutecznego, nieśmierdzącego zmywacza, który nie rozmazuje lakieru na palce w trakcie zmywania i pozostawia ładny zapach i fajne nawilżenie (nie jakiś olej na paznokciach).
Peeling do twarzy L'Oreal też mi bardzo podpasował, zapachem i tą "szczoteczką" do masażu twarzy, hit! Żel który poprzednio kupiłam został odstawiony na półkę :P
Maseczki kupiłam z polecenia i próbowałam już tą "luxus". Bardzo przyjemna :)


Pokończyły mi się wszystkie top/base coat'y i wysuszacz do lakieru, więc postanowiłam wypróbować również polecaną firmę p2. Zakochałam się w tym "so gold"!! Samemu wybiera się, jak intensywnie ma pokryć płytkę paznokcia bardzo drobnymi, złotymi drobinkami.


Na górze zrobiłam próbę lekko wstrząśniętego lakieru. Subtelny efekt, widoczny przy ruchach ręką :) Poniżej natomiast wstąsnęłam produktem tak, aż wymieszał się całkowicie. Mimo, że pyłek jest drobny to dobrze go widać przy każdym świetle i też daje fajny efekt gdy nie chce nam się malować paznokci, ale jednak coś tam na nich połyskliwego mieć. Dodatkowo bardzo szybko wysycha. W obu przypadkach nałożyłam tylko jedną wartwę :)


Ten lakier świetnie będzie się nadawał jako top coat do wieeeelu kolorów! Wypróbowałam go już na lakierze O.P.I. "Lincoln park after dark". Zdjęcie niestety zrobiłam w pośpiechu, zanim jeszcze oczyściłam skórki, wybaczcie ;)


Na ciemnym lakierze, przy sztucznym oświetleniu widać, że drobinki są nie tylko złote, ale też trochę zielonkawe i w ogóle ciężko mi powiedzieć jakie :) Tutaj nałożyłam dobrze wstrząśniętą bazę, jedną warstwę. Myślę, że niedługo czas go wypróbować na czerwonym mani!
Jak widać ten top coat jest moim faworytem, codziennie mam ochotę go wypróbować na różnych lakierach lub bez w różnym stopniu wstrząśnięcia buteleczką ;) Dodam, że mam go od 3 dni :)) Sprawę ułatwia dobry zmywacz do paznokci ebelin.


Ostatnią rzeczą zakupioną jest krem do ciała Alverde. Miałam tak umaziane ręce, że nie przetestowałam tego konkretnego zapachu przed zakupem i teraz trochę żałuję. Jest mocno cytrusowy, ale w taki chemiczny sposób. Tak czy siak trzeba będzie go zużyć ;)
Macie jakieś swoje ulubione kosmetyki z dm? Coś wartego uwagi? :)

czwartek, 8 maja 2014

Czerwono mi!

Kolejny obiadowy post. Tym razem na stole królują nadziewane papryki! Trochę mnie tu nie było, ale przygotowania do nadchodzącego wielkimi krokami porodu pochłonęły mnie do reszty ;) Całe szczęście góra ubranek, pościeli itp itd już jest wyprana, poskładana i czeka na pierwsze użycie.
Na to danie naszła mnie ochota gdy pomyślałam tęsknie o gołąbkach, niestety jak dla mnie jawią się jako bardzo czasochłonna robota, więc "uprościłam" sobie zadanie faszerując papryki.
Farsz robię z mięsa wołowego podsmażanego na cebuli i czosnku z dodatkiem tymianku czy innych ziół. Następnie mieszam z ryżem (ja lubię taki lekko rozgotwany, lepki) i łyżką masła, żeby składniki fajnie się skleiły :)


Następnie nadziewam papryki, maluje je oliwą, wstawiam do żaroodpornego naczynia do którego wlewam odrobinę wody. Podpiekam i voila! Obiad gotowy :) Bardzo czerwone to danie, ale jakie smakowite :)


Gdy zostanie mi farsz czasem na następny dzień nadziewam nim przekrojone cukinie i również zapiekam, mniam mniam!
Zapraszam jutro na pokaz moich zakupowych szaleństw w drogerii dm :))

piątek, 25 kwietnia 2014

Widoki na szparagi

Zgodnie z obietnicą dzisiaj ponownie zapraszam do podziwiania moich wyczynów kulinarnych! Nie zapomniałam wbrew pozorom o szparagach, wciąż często królują na naszym stole :) Zazwyczaj jednak w formie, o której pisałam wcześniej, prosto z piekarnika, skropione oliwą i posypane Grana Padano. Dzisiaj jednak zademonstruję bardziej urozmaiconą wersję… tagiatelle ze szparagami w sosie śmietanowo-cytrynowym.
Samo danie ma przyjemny, "odświeżający" smak, idealnie na słoneczne dni. Szkoda tylko, że kolorystycznie nie wybija się nadmiernie, ale cóż… nie można mieć wszystkiego ;)


Przygotowanie jest bardzo proste. Zaczynamy od oczyszczenia i obrania szparagów (chyba że mamy przyjemność kupować je w miejscu gdzie robią to za nas ;)). Następnie trzeba je podgotować ok 7 minut w lekko osolonej wodzie (jeśli całe nie są w wodzie to nic, wystarczy przykryć garnek i górna część podgotuje się na parze). Po odcedzeniu i przestudzeniu kroimy szparagi na plasterki i przesmażamy z czosnkiem na maśle. Potem wystarczy tylko dodać śmietanki, soku z cytryny, pietruszki, soli, pieprzu… wszystko według własnych preferencji smakowych :) Ja dodałam trochę sera do sosu, żeby ładnie się rozpuścił, a resztą klasycznie udekorowałam gotowy makaron. Myślę, że świetnie sprawdziłaby się tu lampka schłodzonego, białego wina, także do sosu :)


Całość z powodu braku wystarczającej ilości kolorów ozdobiłam jeszcze świeżymi liśćmi bazylii (że też nie miałam pomidorków koktailowych… byłoby barwniej)!
Między przygotowywaniem jednego, a drugiego dania wybieram się czasem na spacerki. Przyznaję bez bicia, że coraz bardziej się rozleniwiłam i mimo pięknej pogody przesiaduję w domu. Takie uroki ciężarówki... za 3 tygodnie termin porodu!


Gdy z powodu obcierających butów postanowiłam odpocząć na ławce, miałam bliskie spotkanie z kaczkami, bezczelne chciały okraść biedną ciężarówkę z jej przekąski, którą się raczyła ;)


Bardzo dużo tu rozśpiewanych ptaków, więc nawet wyprawy do sklepu są przyjemne i kojarzą się ze spacerem po pięknym parku czy też lesie :) Poniżej ostatnio odkryta łąka, z której nie chciało się wracać! Mimo, że na zdjęciu się na to nie zapowiada, niecałe 15 minut później była ulewa z kroplami wielkości jajek, która zmusiła nas do powrotu do domu ;)


Oby więcej takich przyjemnych, spokojnych chwil na łonie nautry! :) Każdemu z nas dobrze to zrobi, zalecam podnieść pupu z kanapy i wymaszerować na dwór! (obiecuję, że dziś sama zastosuję się do swojej rady ;))

czwartek, 24 kwietnia 2014

Ki-Ki naleśniki

Troche mnie tu nie było, ale święta zobowiązują, a na dodatek ostatnio wpadłam w szał poszukiwania wyprawki dla Maleństwa. Mimo to dalej uwielbiam spełniać się w kuchni, najczęściej inspirują mnie składniki, tak jest i tym razem! Będą to ponownie truskawki :))


Tym razem było na stole bardzo słodko, ale zimna zielona herbata łagodziła ewentualne niedogodności z tym związane :)
Postanowiłam przygotować ulubiony obiad/śniadanie/kolację mojej drugiej połówki, czyli ki-ki naleśniki z bananami i nutellą (wzbogacone świeżymi truskawkami)! Jako, że najbardziej lubimy je gdy są ciepłe to usmażyłam je wcześniej, ponadziewałam i przed podaniem podgrzałam w piekarniku na patelni :)


Zazwyczaj jak zacznie się u mnie proces twórczy to na jednym się nie skończy i zdecydowałam się zrobić jeszcze deser! Bardzo gęsty budyń wanilinowy z truskawkami i domową bitą śmietaną ubitą z cukrem z prawdziwą wanilią.


Oto efekt końcowy, mam nadzieję, że Wam się podoba, nam z pewnością smakowało, co jest najważniejsze!


Jutro dalsze popisy kuchenne i kilka pięknych widoków, zapraszam! :))

środa, 16 kwietnia 2014

Strawberry fields forever

Dzisiaj chciałam się pochwalić swoim ciężarówkowym śniadaniem ;) …i dalszymi poczynaniami w kuchni. Od mniej więcej miesiąca codziennie na śniadanie jadam owsiankę. Nigdy nie byłam wielką fanką, a tu nagle wręcz czuję do niej nieopisany pociąg! Udało mi się zdobyć truskawki, więc uzupełniłam nimi swoją śniadaniową rutynę. Zawsze towarzyszy mi co rano kawa zbożowa, od której także uzależniłam się w tej ciąży :)


Uwielbiam robić z jedzenia mamałygę, więc owsianka w pierwotnej formie długo nie przetrwała ;) Moją szykuję co rano, długo gotując na bardzo małym ogniu, dodaję łyżkę miodu (obecnie rzepakowego) i trochę migdałów pokrojonych w słupki. Lubię jak mi chrupią w zębach :)


Czasem urozmaicam kawę tak, aby miała formę bardziej deseru, który jeszcze bardziej poprawia mi humor!

Jako, że kupiłam już truskawki, postanowiłam skorzystać z kolejnego przepisu Zosi z Makecookingeasier.pl, ponieważ każdy za który się biorę jest naprawdę udany! Na dodatek te piękne zdjęcia :)


Muffiny zawojowały moim podniebieniem i myślę, że to nie pierwszy, nie ostatni raz jak je zrobię :) Polecam ozdobić je bazylią, znów idealnie nadała się do słodkości!
http://www.makecookingeasier.pl/na-slodko/cupcakes-druga-odslona/ Smacznego! :))



poniedziałek, 14 kwietnia 2014

O.P.I Liquid Sand cz. II

Zgodnie z obietnicą dzisiaj pokażę Wam resztę moich lakierów z kolekcji liquid sand od O.P.I. Nie pokusiłam się o wielką oryginalność… ciemne kolory w zimnej tonacji, na dodatek z podobnej gamy kolorystycznej, no cóż… ;)


Na moje pierwsze dwa lakiery natknęłam się przypadkiem w Sephorze. Były tylko dwa, nigdzie jeszcze nie widziałam tego typu lakierów i po półgodzinnej debacie z własną osobą postanowiłam kupić oba (były to ostatnie sztuki! ;)). Teraz wiem, że pochodzą z kolekcji wiosennej 2013 Mariah Carey. Niebieski nazywa się "Get Your Number", a fioletowy "Can't Let Go".


Kolejne dwa pochodzą z kolekcji Dziewczyn Bonda i na nie akurat długo polowałam ;) Jest to wczorajsza oberżynowa "Vesper" i biało-srebrna "Solitaire".


Tak prezentują się w sztucznym świetle. Widać, że kolekcja Mariah jest bardziej błyszcząca i ma dużo brokatu o większych rozmiarach i innej fakturze :)


Jak Wam się podobają? Macie jakieś lakiery o ciekawej strukturze u siebie? Słyszałam, że są jeszcze takie dające wykończenie aksamitki! Najlepiej chyba musi wyglądać taki zielony lakier… trawiasty dywan na paznokciach :))

niedziela, 13 kwietnia 2014

O.P.I Liquid Sand

Jeszcze nie zdecydowałam się czy lecieć po nowy zestaw lakierów z Essie czy nie… tymczasem więc pokrywam pazury kolejnym lakierem z dostępnym w mojej szafie: O.P.I liquid sand, kolor Vesper (kolekcja wiosna/lato 2013 "Bond Girl's"). Na początku jak go zobaczyłam, kolor w butelce przypominał mi mój ulubiony kolor O.P.I Lincoln Park After Dark, a że wcześniej miałam już do czynienia z ich lakierami z efektem piasku pokusiłam się i o tą buteleczkę. Ostatecznie kolor jest bardziej fioletowy, ciemny, niemalże czarny jak oberżyna.


Uwielbiam w lakierach o tej teksturze to, że mocno utwardzają paznokcie i jak dla mnie są bardzo trwałe (o ile nie złapie mnie nastrój na dziubanie, ale tego żaden klakier nie przeżyje ;)). W naturze mam miękkie, rozdwajające się paznokcie jeszcze o tzw tłustej strukturze, więc lakiery się ich nie trzymają za długo… nawet te żelowe o ile dziubię nierówności przy skórkach ;) Teraz ze względu na ciążę lub/i dobrą odżywkę do paznokci udało mi się zapuścić jak na mnie rekordowe paznokcie! Aby za szybko ich nie stracić postanowiłam utrwalić je jednym z piaskowych lakierów.


Najpierw należy pomalować paznokcie dowolną bazą, aby lakier nam na niej "spuchł". Tego typu emalii nie pokrywamy topcoat'em, chociaż widziałam na wielu blogach, że dziewczyny dla zupełnie innego efektu go stosują. Ja wolę ten piaskowy, po to kupiłam dany lakier ;)


Vesper składa się z oberżynowego lakieru, czarnych i powiedzmy białych "kamyczków" - jakby brokat, ale mają bardziej trójwymiarową strukturę i nie błyszczą się. Nakłada się bardzo przyjemnie, bez większych problemów, szybko schnie i voila! Bardzo lubię to jak matowo wygląda na paznokciach, chociaż te jasne kamyczki nienachalnie błyszczą się, najlepiej w sztucznym świetle. Czasem mam wrażenie, że dają efekt nieba z kilkoma gwiazdami :)


Jutro pochwalę się resztą mojej kolekcji O.P.I liquid sand, chociaż nie jest jakaś ogromna :)

czwartek, 10 kwietnia 2014

Zakupy !

Tak jak wczoraj obiecywałam dzisiaj pochwalę się wczorajszymi zakupami. Nie są może nadzwyczajne, ale sprawiły mi masę radości, a o to przecież chodzi :)


Zdecydowałam się po raz pierwszy na róż do policzków w kolorze… różowym. Podobno nadaje dziewczęcego uroku i świeżości na twarzy… przekonamy się! :) Buszowałam i buszowałam i ostatecznie zdecydowałam się na ten z Manhattanu w kolorze bubble gum 35S. Dzisiaj zacznę się nim bawić ;)
Kolejnym produktem jest kremowy żel do mycia twarzy L'Oreal. Szukałam czegoś czym można myć także okolice oczu (niemalże na każdym produkcie tego typu jest wyraźnie napisane by je omijać ;)). Tutaj producent twierdzi, że spokojnie można zmywać nim oczy, co niezmiernie mnie cieszy :) Przyjemna kremowa konsystencja i "czytsa" aplikacja, ponieważ ujście tubki jest bardzo wąskie i nie da się wylać sobie całości opakowania na rękę.


Trzecią rzeczą jest zestaw miniaturek Biotherm Aquasource: na noc, na dzień i ich najnowsze serum. Cieszyłam się jak dziecko gdy zobaczyłam, że krem jest tak jak jego duży odpowiednik w ładnym, szklanym słoiczku! Zapach bardzo mi się podoba, odświeżający, trochę kojarzy się z męskimi produktami, morzem… Wczoraj już zaaplikowałam na noc Aquasource Nuit z wielką radością wąchając produkt. Ciekawa jestem czy mi podpasują te kremy :)

Będąc na tych zakupach długo zastanawiałam się nad kolejnym zestawem, tym razem lakierów do paznokci Essie. Były to 3 lakiery miniaturki (5 ml): baza "First base base coat", szybkoschnący top coat "Good to go" i jeden lakier kolorowy. Wciąż nie wiem czy po nie wracać czy nie! Waham się pomiędzy kolorem "Mademoiselle" (bardzo jasny pudrowy róż) i "Chinchilly" (szynszylowa szarość ;)). Nie byłyby to moje typy tak normalnie, zazwyczaj lubię intensywne, ciemne kolory, ale jakoś tak za mną chodzą i sama nie wiem… Któraś z Was miała może lakiery Essie? Warto kupić taki zestaw czy jedynie inwestować w ich kolorowe produkty? Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź!