środa, 2 kwietnia 2014

Sezon na szparagi uważam za otwarty !

Nie wiem czy tak jak ja jesteście wielkimi fanami szparagów, ale jeśli tak to pragnę oświadczyć, że nadszedł najlepszy czas w naszych życiach ;)
Z tego co przeczytałam na szparagach wielu Rodaków sporo się dorabia mimo, że praca ta należy do bardzo ciężkich. Dla mnie jednak sezon ten oznacza pracę, ale w kuchni!
Posiłkując się wiedzą zgromadzoną w internecie mogę z przyjemnością stwierdzić, że szparagi są bardzo zdrowe. Przede wszystkim lekkostrawne, bogate w witaminy (np. C i kwas foliowy - polecane kobietom w ciąży i tym planującym, wiem co mówię ;)), błonnik, sole mineralne (wapń, cynk), przeciwutleniacze, cechują się niską zawartością energetyczną i… są uważane z afrodyzjak!
Jedyne "minusy"tej byliny to obieranie oraz charakterystyczny zapach moczu (nie występuje u każdego, jest to uwarunkowane genetycznie) ;) Nie wszystkim jednak to przeszkadza, a w miejscu, w którym obecnie mieszkam kupując świeże szparagi panie od razu oferują ich obranie w specjalnej maszynie i podają gotowe do przyrządzania w zwilżonym worku (tak aby nie wyschły i zachowały swoją świeżość - chrupkość, delikatność, pyszotkość ;))


Do niedawna moimi ulubionymi szparagami były te zielone, bo mniej przy nich zachodu z obieraniem, ale po odkryciu tych cudownych straganów z obieraczkami pokochałam białe szparagi. Okazuje się, że jest to jeden rodzaj, różnią się kolorem ponieważ zielone "sterczą" z ziemi, a te białe są nią przykryte.
Można szczerze współczuć mojej drugiej połówce, od trzech dni jemy głównie szparagi i póki będą to lokalne byliny nie mam zamiaru poprzestać na tych kilku dniach/daniach ;)


Zaczęłam od najprostrzych, moich ulubionych przepisów gdzie to warzywo jest królem na talerzu samym w sobie, bez zbędnych dodatków. Obrane szparagi skraplam oliwą lekko przyprawiam solą i pieprzem, a następnie wstawiam do piekarnika nagrzanego (czasem nawet wrzucam od razu ;)) do 180-200 stopni. Piekę je różnie, zależy od ich grubości, ale ok 20 min. Od czasu do czasu jeśli nie zapomnę to "pomajtam" nimi aby równomiernie się piekły i nawilżały się oliwą. Przy podaniu lekko posypuje startym Grana Padano (moim ulubieńcem!) i voila, gotowe! :)


Dzisiaj trochę ambitniej podeszłam do tematu i zmierzyłam się z quiche ze szparagami :)


Zdecydowałam się na skorzystanie z przepisu na spód z http://www.makecookingeasier.pl/na-obiad/quiche-lorraine/ świetnie wychodzi i dodatek ziół oraz odrobiny sera do ciasta spisują się wyśmienicie! Jako nadzienie dałam lekko podgotowane, pokrojone szparagi, podsmażone na duuużej ilości cebuli mięso mielone wieprzowe oraz posiekana zieloną pietruszkę. Masa jajeczna jak w przepisie powyżej (tylko jeszcze dodatek sera żółtego). Przyznam szczerze, że przesadziłam z ilością dodatków i trochę mi się "wylało" w piekarniku. Smak i tak wszytsko wynagrodził! Minam :)


Niestety taka quiche za długo u nas nie pożyje, jest tak dobra, że co chwile idzie się troszke podjeść i ostatecznie prawie cała znika w kilka godzin ;) Dzień wcześniej zrobiłam taką dokładnie z przepisu Zosi i także była przepyszna! To był nasz dzień przerwy od szparagów, czasem trzeba ;)

2 komentarze:

  1. Nie mialam pojecia, ze szparagi sa uznawane za afrodyzjak... Moze sprobuje i zobacze, czy dzialaja naprawde hehe ^^
    Dania wygladaja naprawde pysznie, zwlaszcza quiche. I oczywiscie im wiecej sera, tym lepiej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj koniecznie! Nawet jeśli nie zadziałają jako afrodyzjak to są naprawde smaczne i masz "tylko" miesiąc, żeby się nimi nacieszyć. Najważniejsze żeby były świeże, a najlepiej to w ogóle lokalne :)) Zaczęłam zwracać na to uwagę, czy szparagi są z np Niemiec czy Meksyku, tak samo reszta warzyw i owoców, żeby jeść bardziej sezonowo i świeżo :)

      Usuń